Szaleniec, jak już pisaliśmy, pędził z prędkością ponad 100 km na godzinę zatłoczoną ul. Bohaterów Monte Cassino. Staranował barierki i wjechał na molo - prosto w tłum ludzi oglądających film w kinie letnim. Potem zawrócił i z piskiem opon ruszył z powrotem. W końcu rozbił auto i został zatrzymany przez świadków.
- Uderzył we mnie tak, że upadłem na jego auto - wspomina Mateusz K. (33 l.), turysta z Bydgoszczy poturbowany przez pirata. - Wlókł mnie na masce przez kilkanaście metrów, potem spadłem - opowiada. I dodaje, że przeżył chyba tylko cudem.
Jego cierpienie, tak samo jak ból pozostałych ofiar, nie wzruszają jednak Michała L. Na prokuratorskim przesłuchaniu w czasie stawiania mu zarzutu spowodowania katastrofy w ruchu lądowym Michał L. nie wykazał się uczuciami wyższymi. - Nie wyraził skruchy.
Nie składał żadnych wyjaśnień, nie chciał też tłumaczyć swojego postępowania - mówi prok. Tomasz Landowski. - Stwierdził tylko, że niczego nie żałuje.
Zdaniem psycholog Moniki Filipowskiej postępowanie szaleńca z sopockiego molo przypomina zachowanie psychopaty.
- On może nie odczuwać emocji tak jak większość ludzi - stwierdziła.
Tego, co zrobił Michał, nie rozumieją też członkowie jego rodziny. Mieli go za spokojnego człowieka.
- Zawsze był taki wesoły. Jedyne co można mu zarzucić, to, że dużo imprezował i często zmieniał dziewczyny. Poza tym zachowywał się porządnie - próbuje bronić Michała L. jego ciotka Grażyna L.
Monika Filipowska, psycholog: "To może być psychopata"
Sprawca wypadku z Sopotu może do końca nie zdawać sobie sprawy z tego, jak bardzo zawinił. Jeśli jest psychopatą, może w ogóle nie odczuwać emocji. I krzywdzić ludzi "na zimno" i z wyrachowaniem. Jego stan psychiczny ocenią teraz biegli sądowi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail