Chłopczyk spadł z balkonu na piątym piętrze w jednym z bloków w Sosnowcu (woj. śląskie). Był wtorkowy wieczór, około godz. 18. Maluch wraz ze starszą o dwa lata siostrą byli w mieszkaniu pod opieką 71-letniego pradziadka. Wystarczyło, że opiekun dosłownie na chwilę spuścił dzieciaki z oka.
- Wtedy siostra chłopczyka otworzyła drzwi balkonowe. Wszystko wskazuje na to, że malec zdołał przecisnąć się przez szczeble balkonowej balustrady i niestety spadł sześć kondygnacji w dół - mówi Sonia Kepper, oficer prasowy policji w Sosnowcu.
Malec spadł na trawiasty skwer pod blokiem. Po drodze nie zaczepił o inne balkony. W akcji ratowania chłopczyka brał udział Adam Kantek (33 l.), mieszkający w tym samym bloku. Pracował kiedyś w Hucie Katowice jako ratownik.
- Wychodziłem z bloku, a znajomy mówi, że dziecko spadło. Pobiegłem, gdzie byli ludzie. Zauważyłem, że nie wiedzą, co robić, oprócz tego, że zawiadomili pogotowie. Ułożyłem dziecko w bezpiecznej pozycji i przykryłem kocykiem. Nic takiego wielkiego nie zrobiłem. Po dwóch minutach przyjechało pogotowie. Myślę, że anioły czuwały nad tym chłopczykiem - opowiada pan Adam.
Wypadkiem dzieciaka zajmuje się prokuratura. Wszystko wskazuje na to, że sprawa zostanie potraktowana jako nieszczęśliwe zdarzenie.
ZOBACZ: SKATOWAŁ niemowlę i utrudniał wezwanie pomocy. HORROR w Łomży!