Uparcie wpatrują się w zdjęcia córeczki, po stokroć pytają: Dlaczego? Wspominają dawne chwile szczęścia. Zbliżyli się do siebie dzięki Kościołowi. Kasia w klasztorze w Czeladzi jako członkini wspólnoty Tabeh często służyła do nabożeństwa.
Bartłomiej z kolei w swojej parafii był lektorem - czytał słowa Pisma Świętego. - Kiedy spotkałem Kasię, powiedziała, że ma być msza odnowy w Duchu Świętym w kościele św. Józefa Rzemieślnika w Sosnowcu. Poprosiła, żebym przyszedł tam, bo brakuje ministrantów. Można więc powiedzieć, że nasza pierwsza randka była w kościele - opowiada Bartłomiej.
Miłość pomiędzy nimi zaczęła rozkwitać. Planowali ślub, chcieli mieć też dziecko. Spełnienie marzeń przyszło szybciej, niż się spodziewali. Pobrali się w urzędzie stanu cywilnego, a wkrótce na świat przyszła Magda. Urodziła się przedwcześnie, była bardzo słaba, groziła jej śmierć.
Trzeba było ochrzcić dziewczynkę. W rolę księdza wcielił się Bartek. Polał główkę maleństwa wodą i wypowiedział formułę: Magdaleno, ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Kościół zezwala na to w nagłych wypadkach.
Kilka dni później stan Madzi się poprawił. Wiosną małżonkowie planowali ponowić chrzest już w kościele. - W lutym miałem się spotkać z proboszczem, by ustalić termin - mówi załamany ojciec dziewczynki. - Zamierzaliśmy też wziąć ślub kościelny - dodaje.
Bartka i Kasię zabolały plotki, jakie w ostatnich dniach są rozsiewane na ich temat. - Pojawiły się insynuacje, że dziecko nie jest Bartka, że uprowadził je biologiczny ojciec. To kompletne bzdury - mówi detektyw Krzysztof Rutkowski.
Rodzice poddali się badaniu genetycznemu, pobrane od nich próbki zostały przesłane do laboratorium w Austrii. Podobnie jak próbka z gryzaka niemowlęcia, na podstawie której można określić kod DNA Madzi. Trafi on do bazy danych na całym świecie, by w razie potrzeby pomóc w identyfikacji dziecka.