Magda Waśniewska ma zaledwie sześć miesięcy. We wtorek wieczorem Katarzyna (22 l.) została ogłuszona podczas spaceru, a jej jedyne dziecko zostało porwane z wózka. Od tego dnia matka Madzi wraz z mężem Bartłomiejem Waśniewskim (23 l.) prawie nie zmrużyli oka. Nikt nie wie, gdzie jest porwana dziewczynka i jak się miewa. Życie małżeństwa zamieniło się w koszmar.
W czwartek śledztwo w tej sprawie przejęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach, a w tamtejszej Komendzie Wojewódzkiej Policji powołano specgrupę, złożoną z najlepszych oficerów zajmujących się poszukiwaniami. Policja ma też kolejne zapisy z kamer monitoringu. - To zapisy z firmowych kamer przemysłowych. Teraz je analizujemy - mówi podkom. Paweł Warchoł, rzecznik prasowy policji w Sosnowcu.
Załamanym rodzicom przyszedł z pomocą detektyw Krzysztof Rutkowski, który w czwartek wieczorem zjawił się w sosnowieckim mieszkaniu rodziców Bartłomieja Waśniewskiego. Bardzo długo rozmawiał z załamaną Katarzyną Waśniewską o okolicznościach zdarzenia. - Dziewczynka odnajdzie się cała i zdrowa - mówił detektyw rodzicom i bliskim Madzi.
Jego ludzie od razu zabrali się do roboty. Przede wszystkim Rutkowski postanowił stworzyć szkic przedstawiający człowieka, który miał śledzić matkę podczas jej drogi do mieszkania rodziców. Wcześniej na taki krok nie zdecydowała się prokuratura, twierdząc, że opis domniemanego napastnika podawany przez matkę jest zbyt mało szczegółowy. Potem ludzie Rutkowskiego przeprowadzili z panią Kasią wizję lokalną.
Kobieta odtworzyła ponownie trasę swojego marszu i wskazywała miejsca, gdzie spostrzegła śledzącego ją mężczyznę. Detektyw przedstawił też swoje hipotezy dotyczące porwania dziewczynki. – Myślę, że mógł mieć miejsce jeden z czterech przypadków. Sprawcami może być para, która bardzo pragnie mieć dzieci, ale nie może. Nie wykluczam, że uprowadzenia dokonał ojciec, który stracił tragicznie żonę i dziecko. Prawdopodobne wydaje się też, że Madzia została porwana dla nielegalnej adopcji oraz nawet to, że mamy do czynienia z uprowadzeniem dokonanym przez kogoś z kręgu znajomych, otoczenia rodziny. Motywem mogła być zazdrość – wylicza Krzysztof Rutkowski.
Detektyw i jego ludzie pracują teraz nad tym, by te hipotezy zweryfikować. Jednak Rutkowski wlał w serca rodziców trochę otuchy. – W każdym z tych scenariuszy dziewczynka żyje i ma się dobrze – mówi Rutkowski. – Poza tym w tej sprawie potrzebny jest także szum medialny. Czasem sprawca takiego porwania po prostu nie wytrzymuje presji i dziecko zwraca lub porzuca – dodaje detektyw.