Do incydentu doszło w piątek (5 października) wieczorem. Dyspozytor medyczny Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu przyjął zgłoszenie od jednego z mieszkańców Pogoni, najstarszej dzielnicy miasta. Wysłał zespół ratownictwa medycznego. Gdy ten dotarł na miejsce, okazało się, że dotarcia do pacjenta zdecydowanie utrudnia im pijany mężczyzna. Pijany stanął on przed karetką i nie pozwolił jej jechać dalej. Gdy ratownicy mówili mu, by zeszedł z drogi, tłumaczyli, że czeka na nie ciężko chory. Nic to nie dało, tylko jeszcze bardzie wzburzyło blokującego wjazd. Był jeszcze bardziej agresywny, wyzywał ratowników od najgorszych, kopał ambulans, używał – jak to określa się w języku policyjno-prawnym – gróźb karalnych.
Sytuacja była na tyle poważna, że ratownicy wezwali policję i drugi ambulans. Załoga tego ostatniego udzieliła pomocy choremu, a policja szybko uspokoiła agresora. Miał 1,5 promila alkoholu we krwi. Odzyskuje świadomość w policyjnym areszcie. Zgodnie z prawem za atak na ratownika medycznego grozi taka sama kara, jak za napaść na policjanta: grzywna, areszt lub więzienie, nawet do trzech lat. Rzadko jednak zapadają wyroki bezwzględnego pozbawienia wolności. Jeśli już to są to kilka miesięcy więzienia. Policjant jedzie do osoby agresywnej, ma przy sobie broń i w razie czego może jej użyć. Gdy jedzie ratownik, nie ma jak się bronić – mówi ratownik z wieloletnim stażem. – Chcemy zakodować w świadomości społecznej, że na ratownika wykonującego czynności nie wolno podnieść ręki. Dlatego każdy taki przypadek staramy się piętnować, zgłaszamy na policję. Przecież zdarza się, że przyjeżdżamy w nieciekawe okolice. My musimy ratować życie, a nie bać się o swoje – komentuje Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, największego w kraju.