Co innego jego oprawca - sołtys Adam G. (†52 l.). Ten bójkę zakończył na cmentarzu. Tak się zdenerwował na pana Krzysztofa, że kiedy okładał go pięściami, wysiadło mu serce i padł na zawał. A poszło o rozliczenie imprezy w wioskowej remizie.
Pan Krzysztof ledwo co wyprawił z fasonem wesele synowi. Odbyło się w miejscowej remizie OSP. No a po zabawie wypadało wybrać się do sołtysa i rozliczyć z nim za wynajem sali. Gość był przekonany, że sołtys - szef miejscowego OSP - nie weźmie zbyt wiele za wynajem sali, że jakoś się dogadają. Ten jednak zaczął mu słono wyliczać, ile jest winien. - Jakim prawem mam płacić? Sam też jestem strażakiem, też tę remizę budowałem, niech inni płacą! - wykrzykiwał pan Krzysztof. Sołtys jednak twardo domagał się pieniędzy.
Jako że obaj aż parowali od wypitej wódki, szybko przeszli do rękoczynów. Rozwścieczony sołtys rzucił się na swojego gościa. - Oboje z małżonką przewrócili mnie na ziemię. Adam kolanami przycisnął mi ręce. Usiadł na klatce piersiowej i zaczął okładać po twarzy - opowiada pan Krzysztof. Sołtys tłukł go niczym Adamek Gołotę. Aż nagle zacharczał, zsiniał i osunął się ze swojej ofiary na ziemię.
Pobity gość nie czekał, aż gospodarz dojdzie do siebie, i wziął nogi za pas. Następnego dnia zatrzymała go policja, bo okazało się, że sołtys nie żyje. - Myśleli, że to ja go zabiłem. Na szczęście po sekcji zwłok okazało się, że to nie moja wina - opowiada mężczyzna.
- Krzysztof Sz. nie przyczynił się bezpośrednio do spowodowania śmierci sołtysa z Szańkowa. Po zatrzymaniu do wyjaśnienia został zwolniony. Sołtys zmarł z przyczyn naturalnych - potwierdza aspirant sztabowy Krzysztof Laszuk (50 l.) z Komendy Powiatowej Policji w Łosicach.