Jego krytycy są zgodni: Suworow kłamie. Ale nikt nie potrafi przekonująco odeprzeć jego argumentów. Absurdy i sprzeczności sowieckiej propagandy demaskuje przy użyciu łatwo dostępnych dokumentów - gazet, pamiętników oficjeli - czym inspiruje czytelnika do stawiania własnych pytań. Mam więc i ja swoje: 14 czerwca 1940 r. w Paryżu odbyła się defilada Wehrmachtu. Gdy mieszkańcy miasta płakali, zebrany pod Łukiem Triumfalnym personel sowieckiej ambasady witał nowych gospodarzy kwiatami - hura, kolejna stolica w rękach sojusznika! Od 22 czerwca następnego roku, gdy III Rzesza napadła na Związek Sowiecki, historię zaczęto pisać inaczej. Oto miłująca pokój Armia Czerwona poniosła ogromne straty, ale odrodziła się i nie tylko wygnała hitlerowskich zbrodniarzy ze swojego terytorium, ale walcząc z tą plagą, wyszła daleko poza swój kraj, dzięki czemu zgasiła piece krematoriów w fabryce śmierci - KL Auschwitz-Birkenau - za co ludzkość winna jest jej dozgonną wdzięczność. Zgoda. Jednak co zrobić z faktem - niech każdy rozważy to sam - że pierwszy transport więźniów dotarł do obozu w Oświęcimiu w tym samym dniu, gdy sowieccy dyplomaci wręczali kwiaty w Paryżu, a sowiecka prasa gratulowała Niemcom skutecznego zaprowadzania swoich porządków w Europie? Skoro wiemy, jak to się skończyło, warto badać, jak się zaczęło. Książki Suworowa wiele w tej kwestii wyjaśniają.
Wiktor Suworow, "Ostatnia defilada". Czwarta część cyklu "Lodołamacz", Dom Wydawniczy "Rebis", Poznań 2009