Wynajętym autobusem podróżowało 49 osób, w tym 37 przedszkolaków w wieku 5-6 lat oraz nauczycielki i rodzice. Z Krynek wyruszyli kilka minut po godz. 7 rano. Było zimno, padał deszcz, na drodze kałuże.
- Zwracaliśmy uwagę kierowcy, że jedzie zbyt szybko - opowiada Wioletta Kisiel, matka jednego z przedszkolaków, Cypriana.
Niestety, zdaniem policji kierowca autokaru najprawdopodobniej zignorował fatalne warunki drogowe i na ostrym zakręcie w okolicach miejscowości Sowlany wpadł w poślizg.
Autokar zjechał na prawe pobocze. Wywrócił się na bok. Trzasnęły szyby, zazgrzytał metal karoserii. Nieprzypięte pasami bezpieczeństwa dzieci i ich opiekunowie obijali się o siebie i wnętrze autobusu.
- Nie było czasu na myślenie. Byliśmy przerażeni. Dzieci wydostały się przez rozbite okna, rozbiegły się po ulicy, uciekały do lasu. Musieliśmy je łapać i uspokajać - opowiada wstrząśnięta matka Cypriana.
Wkrótce na miejscu wypadku pojawiły się służby ratunkowe. Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych. Wszystkie dzieci trafiły do szpitala w Białymstoku na obserwację - skończyło się na strachu, potłuczeniach i niegroźnych skaleczeniach. - To naprawdę cud - powtarza pani Wioletta, tuląc do siebie synka.