- Nie będziesz tu więcej piła! - wykrzykując te słowa Piotr O. oblał swoją matkę Barbarę O. (55 l.) denaturatem. Potem zamaszystym ruchem zapalił zapałkę i rzucił ją na podłogę. Po chwili ogień zaczął się rozprzestrzeniać po całym pokoju, a płonąca jak pochodnia kobieta padła bezwładnie na łóżko. Wtedy sprawca makabry wyszedł spokojnie z mieszkania i pozwolił, by jego matka konała w piekielnych męczarniach.
Piotr O. cały czas krążył wokół kamienicy jak hiena. Potem beznamiętnie przyglądał się akcji ratunkowej strażaków. Na szczęście zwyrodnialec został złapany.
Prokurator nie ukrywał wzburzenia, opowiadając w sądzie o tych strasznych chwilach. Słusznie domagał się 25 lat więzienia dla matkobójcy. Szokującą linię obrony przyjął natomiast adwokat zwyrodnialca. Tłumaczył, że po śmierci Barbary O. wszystkim ulżyło, a jej synalek zwyczajnie nie mógł znieść alkoholizmu matki i dlatego ją spalił.
Mecenas użalał się nad losem Piotra O., opowiadając o jego rzekomo trudnym dzieciństwie i tułaczkach po bidulach. - Proszę o łagodny wyrok - tylko tyle wyjąkał z siebie przed sądem matkobójca. I dostał 12 lat.