Miejsce zdarzenia wyglądało jak po bombardowaniu - wrak auta, wielka dziura w ścianie budynku i spalone wnętrze sklepu chemicznego, który tam się znajdował. Zwłoki kierowcy były w takim stanie, że policjanci i prokuratorzy mieli problemy z identyfikacją. W końcu okazało się, że to Bartłomiej F., mieszkaniec Łasku. W chwili wypadku miał we krwi aż 2,37 promila alkoholu. Był też odurzony amfetaminą.
Biegli, którzy badali wrak auta, stwierdzili, że samochód był sprawny i w momencie wypadku jechał z prędkością co najmniej 150 kilometrów na godzinę. Mężczyzna nawet nie próbował hamować...