Pan Antoni był statecznym mężczyzną, ale lubił przyspieszyć swoim volkswagenem kombi i robił to często, gdy jeździł na działkę pod Siedlce. Tragicznego dnia wybrał się na działkę, a później do znajomego po drewno. Chciał zrobić zapas na zimę. Załadował kilkanaście sztuk okrągłych pniaków i ruszył do domu. W miejscowości Wola Suchożebrska wyprzedził tira. Gdy wracał na swój pas ruchu, przestraszył się samochodu jadącego z przeciwka. Za mocno odbił kierownicą. Wypadł na pobocze, hamował. Pniaki posypały się na niego.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Pożar na ulicy Łukowskiej - dwa samochody spalone, jeden nadpalony
Całkowicie stracił panowanie nad passatem. Z ogromną siłą uderzył w drzewo. Samochód wybuchł. Palił się jak pochodnia, bo auto miało instalację gazową, a pan Antoni przewoził benzynę do piły spalinowej, co spotęgowało eksplozję i pożar.