Białystok, podlaskie: Spaliło mi się wszystko

2010-10-15 14:10

Kiedy wybuchł pożar w rodzinnym domu Edwarda Parzycha (69 l.) z Białegostoku (woj. podlaskie), pan Dziuniek - jak nazywają go sąsiedzi - był akurat na podwórku. Choć szczęśliwie ocalił życie, to w płomieniach stracił dosłownie wszystko.

- Siedziałem na ławeczce przed domem, gdy to wszystko się zaczęło - opowiada pan Dziuniek (69 l.). - Usłyszałem huk i podszedłem do domu zobaczyć, co się tam dzieje. Gdy otworzyłem drzwi, to uderzył we mnie ogień - dodaje z przejęciem mężczyzna.

Przeczytaj koniecznie: Krzysztof Ziemiec: Stałem po kolana w ogniu

Potworna fala płomieni poparzyła 69-latkowi twarz i pozbawiła go brwi. Na szczęście uszedł z życiem, ale domu nie udało się uratować - budynek nadaje się tylko do rozbiórki, a meble, ubrania i wszystkie pamiątki do wyrzucenia. - I tak zostałem w samych spodniach i sweterku. Ten dom zbudował jeszcze mój ojciec prawie 80 lat temu. Gdzie ja się teraz podzieję? - rozpacza samotny mężczyzna, zmuszony przez okrutny los do korzystania z gościnności sąsiadów.

Przyczynę pożaru ustalają biegli. Osoby, które chciałyby pomóc panu Dziuńkowi stanąć na nogi, mogą dzwonić do jego siostrzeńca pod numer telefonu 600-280-805. - Marzy mi się taki kontener, jaki dają powodzianom - mówi pogorzelec.

Patrz też: Podlaskie: Już nigdy nie będę bawił się zapałkami

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki