O tym co dokładnie Amerykanie zapisali w raporcie po badaniu sprzętu nawigacyjnego nikt oprócz Klicha nie wie. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, który czuwa nad przebiegiem rosyjskiego śledztwa z ujawnieniem bardziej szczegółowych informacji czeka do momentu aż otrzyma pełną dokumentację.
Specjaliści z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu analizą stanu dwóch urządzeń i zarejestrowanych na nich zapisów zajęli się na początku mają. Badali przyrząd ostrzegający o zbliżaniu się do ziemi (terrain awareness and warning system - TAWS) oraz urządzenie nawigacji satelitarnej GNSS. Na razie przekazali stronie polskiej tylko raport o TAWS.
Za ocean polecieli wtedy właśnie Edmund Klich oraz przedstawiciel Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). W USA towarzyszył im specjalista z amerykańskiego Krajowego Zarządu Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), agencji federalnej badającej m.in. przyczyny katastrof lotniczych.
Rzecznik NTSB Ted Lopatkiewicz mówił, że celem wizyty u producenta urządzeń jest odzyskanie z nich wszelkich danych, które mogły przetrwać katastrofę i ewentualnie mogą rzucić światło na jej przyczyny.