Tragiczny wypadek niedaleko Gryfic: Zginął, bo spieszył się do żony i dzieci

2010-02-24 18:53

Spieszył się do domu. Pragnął jak najszybciej przytulić ukochane dzieci i żonę. Ale Piotr N. (29 l.) już nigdy tego nie zrobi. Wpadł w poślizg na oblodzonej drodze pod Stuchowem (Zachodniopomorskie). Jego auto wbiło się w ogromnego tira. Mimo wysiłków lekarzy mężczyzny nie udało się uratować.

Piotrek wracał jak co dzień do domu z pracy swoim osobowym nissanem. Drogę znał bardzo dobrze, bo przemierzał ją wiele razy - codziennie przez kilka ostatnich lat. Niestety, jednego nie przewidział: że nagła zmiana temperatury sprawi, iż fragment ulicy, którą jechał, zmieni się w prawdziwe lodowisko.

Patrz też: Myśliwiec: Suczka ocaliła dziewczynkę od śmierci

Wystarczyła chwila, żeby doszło do tragedii. Nissan wpadł w poślizg, i to dokładnie w tym samym momencie, gdy zza zakrętu wyłonił się jadący z naprzeciwka potężny tir. Auto osobowe dosłownie wbiło się pod wielotonowe cielsko ciężarówki. Siła uderzenia była tak wielka, że nissan zgiął się niczym puszka po napoju gazowanym.


Już po chwili na miejscu tragedii pojawili się strażacy. Byli niemal pewni, że Piotr nie żyje. Przystąpili do akcji, by sprawdzić swoje przypuszczenia. Okazało się, że kierowca jakimś cudem przeżył wypadek. Ratownicy po kilkunastu minutach walki ze zgniecionym wrakiem uwolnili konającego męż-czyznę i przekazali go w ręce medyków.

Przeczytaj koniecznie: Szaleniec gnał prawie 200 km/h (video!)

Piotr N. błyskawicznie trafił do szpitala w Gryficach. Tam po szybkiej diagnozie rozpoczęto operację. - Mężczyzna miał poważny uraz wielonarządowy. Połamane żebra, uszkodzoną czaszkę. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy - opowiada lekarz z Gryfic. - Ale niestety, nie udało się - załamuje ręce medyk.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki