Jak to możliwe, że jedna z pierwszoplanowych twarzy partii nie uczestniczy w wyborczym wyścigu, nie wspiera kandydatów, nie występuje na wiecach wyborczych i reklamówkach? Możliwe - Przemysław Gosiewski jest tego doskonałym przykładem. Co więcej, trudno uwierzyć, że to przypadek, a nie zaplanowana medialna banicja.
Oficjalnie PiS twierdzi, oczywiście że nieobecność Gosiewskiego to "nieszczęśliwy zbieg okoliczności" - przewodniczący klubu ciężko pracuje nad pakietem ustaw i na kampanię nie ma czasu. Jednak sprawa ma drugie dno, do którego dotarła "Rzeczpospolita". - Odsunęli go spin doktorzy - zdradzają gazecie bez ogródek koledzy Gosiewskiego.
Co takiego zrobił ojciec chrzestny peronu we Włoszczowie, że musiał zniknąć z pierwszego szeregu? - Wszystko przez analizę z początku roku, w której stwierdzono, że Gosiewski jest niemedialny i wizerunkowo wyborcom źle się kojarzy - mówi informator "Rz", członek sztabu wyborczego PiS.
- A dobrze się kojarzy? - odpowiada gazecie pytaniem Wojciech Jasiński, były minister skarbu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. - Jest świetnym przewodniczącym klubu, ale nie jest dobrym mówcą. Ja też nie jestem dobrym mówcą, więc w mediach nie występuję.
Politycy PiS twierdzą, że medialna absencja Przemysława Gosiewskiego skończy się w czerwcu, po ogłoszeniu wyników wyborów do PE.