- Spłonął nam cały dom i wszystkie prezenty ślubne. Mieszkamy teraz w przyczepie kempingowej, nie wiem, jak sobie poradzimy - mówi, powstrzymując łzy Dorota Kuleczka. Sukienkę ślubną pani Doroty nie pokrył nawet jeszcze kurz, a prezentami od najbliższych nie zdążyli się jeszcze nacieszyć. Dorota i Wojciech Kuleczkowie z rozpaczą przeglądają zdjęcia ze swojego lipcowego ślub i weseliska. Tylko one im zostały.
- Byliśmy tacy szczęśliwi, ale ogień zabrał nam wszystko - mówi pani Dorota. Ostatni prezent, okazałą zamrażarkę, odebrali dwa dni przed nieszczęściem. Tego pechowego poranka, gdy ogień zabierał im dach nad głową, na szczęście nie było nikogo w domu. Niestety, dobytku młodej pary nie udało się uratować. - W prezencie ślubnym z podarowanych pieniędzy kupiliśmy sobie nowiutką kuchnię - opowiadają małżonkowie i opisują ją. - Miałam waniliowe fronty, drewniane blaty, nową kuchenkę i lodówkę. Wszystko to były prezenty ślubne - mówi pani Dorota i nie kryje swojej rozpaczy. - Zostaliśmy w tym, w czym stoimy - mówi pan Wojciech. Teraz młoda para prosi dobrych ludzi o pomoc. - Pomóżcie nam stanąć na nogi - apelują. Każdy, kto chciałby wesprzeć młodą stażem rodzinę, może kontaktować się z małżeństwem pod numerem telefonu 0609-534-626.