Sprawa Ewy Tylman. Podczas rozprawy 23 stycznia przed sądem zeznawał Andrzej M., mężczyzna, który rozmawiał z Adamem Z. w nocy, podczas której zaginęła Ewa Tylman. Jak się potem okazało, kolega 26-latki próbował skontakować się z jej chłopakiem, ale wybrał zły numer. - Odebrałem telefon. To było chwilę po godzinie 3. w nocy, byłem zaspany. Usłyszałem, że muszę przyjechać. Spytałem: ale gdzie, po kogo? Usłyszałem: Po Ewę, po twoją laskę. Wydaje mi się, że powiedziałem, że to pomyłka. Potem usłyszałem, że mam przyjechać na ul. Wierzbową. (...) Mężczyzna, który dzwonił, był zdecydowanie zdenerwowany, mówił niespokojnie, ale wyraźnie - nie bełkotał, mówił podniesionym głosem i takim agresywnym tonem. Był przekonany, że dzwoni pod właściwy numer - opisał świadek. Podczas środowej rozprawy ma również zeznawać pracownik biura Krzysztofa Rutkowskiego, który miał przebadać Adama Z. wariografem.
Proces w sprawie śmierci Ewy Tylman trwa od 3 stycznia 2017 roku. Przypomnijmy: Ewa Tylman zaginęła w okolicy mostu świętego Rocha, w nocy z 22 na 23 listopada. Mimo wielu działań ze strony policji, biura Krzysztofa Rutkowskiego oraz Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, jej ciało udało się odnaleźć dopiero po 8 miesiącach. Przypadkowo odkrył je przechodzień, który wybrał się na spacer około 10 km od Poznania, w Czerwonaku. Ze względu na znaczy rozkład ciała, biegłym nie udało się ustalić przyczyny zgonu Ewy Tylman.
Na ławie oskarżonych zasiadł Adam Z., który usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Jednak po marcowej rozprawie, sąd zdecydował, że mężczyzna może oczekiwać na wyrok na wolności; co istotne, sąd poinformował, że bierze pod uwagę uwagę zmianę kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na nieudzielnie pomocy. Grożą za to trzy lata więzienia.