Sprawa Igora Stachowiaka. Dziennikarzom TVN24 udało się dotrzeć, do nowych wstrząsających faktów w sprawie śmierci Igora Stachowiaka. Z akt śledztwa, które zgromadziła prokuratura, wynika, że w 2013 roku policjani mieli interweniować wobec 22-letniego mężczyzny. Ze zgłoszenia wynikało, że osoba ta zachowuje się agresywnie wobec pracowników stacji benzynowej. Na miejsce wysłano patrol policji. Funkcjonariuszom udało się go skuć i przewieźć na jeden z komisariatów we Wrocławiu. Później ustalono również, że Igor Stachowiak był pod wpływem alkoholu i amfetaminy.
Inna jest jednak wersja wydarzeń, którą przedstawił po całym zajściu 22-letni mężczyzna. Z jego zeznań wynikało, że policjani mieli go wywieźć na ogródki działkowe nieoznakowanym radiowozem. Tam jeden z funkcjonariuszy miał razić Stachowiaka paralizatorem. Prokuratura zdecydowała się jednak umorzyć śledztwo.
Trzy lata później, 15 maja w 2016 roku Stachowiak został zatrzymany na Rynku we Wrocławiu i przewieziony do komisariatu. Policjanci zakuli go w kajdanki, razili paralizatorem w toalecie, przyduszali, spryskiwali gazem pieprzowym. 25-latek zmarł. Według jednej z opinii biegłych policjanci nie przyczynili się do śmierci Stachowiaka.