Kryminalni dwoją się i troją, by ustalić co stało się z nastolatką. Niemal pewne jest, że wracając z dyskoteki dziewczyna z nadmorskiej promenady w Jelitkowie skręciła w alejkę prowadzącą do ulicy Czarny Dwór. Gdy ją przeszła, do domu na ulicy Jelitkowski Dwór miała już tylko kilkaset metrów.
Monitoring miejski ostatni raz uchwycił Iwonę przy wejściu na plażę. Jak na razie żaden trop nie doprowadził mundurowych nawet o krok bliżej rozwiązania zagadki jej zaginięcia. Wersja, że została zamordowana na wydmach nie potwierdziła się. Nigdzie nie ma śladu zwłok.
Policja sprawdziła alibi znajomych dziewczyny, mężczyznę z ręcznikiem, który szedł za dziewczyną. Teraz funkcjonariusze próbują namierzyć kolejne osoby nagrane na monitoringu, które mogły widzieć Iwonę.
Jak donosi „Gazeta Wyborcza” śledczy zainteresowali się teraz 25-letnim policjantem z Gdańska.
19-latka spotykała się z nim od kwietnia do czerwca. Po zerwaniu mężczyzna przyjeżdżał późnym wieczorem pod jej dom, Iwona wchodziła do jego samochodu. Ostatni raz odwiedził dziewczynę tydzień przed zniknięciem.
Matka Iwony zapomniała o tym fakcie, chociaż dopytywała córkę czy nie boi się wychodzić do auta obcego mężczyzny. - Mamo to policjant, co mi się może przy nim stać? – uspokajała ją Iwona.
Zaangażowany w poszukiwania prywatny detektyw Krzysztof Rutkowski zastanawia się jak to możliwe, że wcześniej nikt nie sprawdził policjanta. - Wspomniała o nim jedna z koleżanek Iwony. Nie rozumiem, jak to się stało, że żaden ze świadków przez bite trzy tygodnie nie wspomniał o tym człowieku. Tym bardziej że w środowisku jest znany jako amator młodych dziewcząt – mówił Rutkowski.
Za informacje o Iwonie biznesmeni z Gdańska są w stanie zapłacić 1 mln zł.