Przypomnijmy - Iwona Wieczorek zaginęła w lipcu 2010 roku. Około godziny 4 rano dziewczyna wracała do domu z dyskoteki w Sopocie, gdzie była ze znajomymi. Jednak, jak zarejestrowały kamery monitoringu, nadmorskim deptakiem wracała już sama. Potem ślad po Iwonie urwał się. Ostatni raz 19-latka była widziana niedaleko swojego domu - na zapisie z monitoringu widać, jak schodziła na plażę, a potem ślad po niej zaginął. Były sprawdzane wszystkie możliwe tropy, jednak nikt nic nie wiedział i sprawa utknęła w martwym punkcie. Śledztwo w tej sprawie cały czas prowadzi gdańska policja oraz Krzysztof Rutkowski.
Po raz kolejny głos w tej sprawie postanowiła zabrać mama Iwony Wieczorek. W rozmowie z WP powiedziała, że najgorsza w całej sytuacji jest niepewność. - Na razie nie potrafię nawet powiedzieć, czy mam żałobę w sercu, czy jednak nadzieję. To jest bardzo ciężkie. Nie umiem określić, co czuję. W głębi serca mam iskierkę nadziei, że Iwona znajdzie się żywa. Ale z drugiej strony, jak sobie pomyślę, że miałaby być gwałcona, przeżyć jakiś koszmar, że ktoś by się nad nią znęcał, to proszę mi wierzyć, chciałabym, żeby jednak się nie męczyła - wyznała Iwona Kinda-Wieczorek.
Kobieta opisała również 16 lipca, czyli dzień, w którym zaginęła jej córka. - Widziałam ją rano, jak spała w swoim łóżku. Obudziłam ją, mówiąc, że jadę do salonu fryzjerskiego, który prowadziłam w Sopocie. Chciała się ze mną zabrać. Ale – jak to nastolatka – wolała pospać dłużej. Przyjechała później. Zrobiła paznokcie, ułożyła włosy i wróciła do domu. Zadzwoniła jeszcze wieczorem, że jest już u koleżanki i zaraz wychodzą na imprezę. Powiedziała jeszcze, że mnie kocha i że będzie ostrożna - opisała.
Czy kiedykolwiek poznamy prawdę w sprawie śmierci 19-latki?