Portal Onet.pl dotarł do zeznań policjanta, asp. Macieja Lubińskiego, który zajmował się sprawą, a dziś jest jednym z trzech funkcjonariuszy, którzy mają postawione zarzuty w związku z porwaniem Olewnika. Prokuratura zarzuca mu niedopełnienie obowiązków, czego skutkiem była śmierć człowieka. Lubiński nie przyznaje się do winy.
>>> Sprawa Olewnika - makabryczne zdjęcia zwłok, wszystko o śledztwie
Jeszcze zanim usłyszał zarzuty, Lubiński, przesłuchiwany w charakterze świadka, podał wiele szczegółów, które obciążają prokuratorów odpowiedzialnych za śledztwo. Jak zeznał pod przysięgą, wczesną wiosną 2003 roku on i jego koledzy zajmujący się sprawą porwania Krzysztofa Olewnika sprawdzali połączenia z karty telefonicznej, z której dzwoniono do rodziny. Ustalili, że osobą wykonującą połączenia był Sławomir Kościuk i że kontaktował się on z Wojciechem Franiewskim i Piotrem Skwarskim.
- Wystąpiłem do prokuratury o zatrzymanie Kościuka, Franiewskiego i Skwarskiego, ale prokurator nie wyraził zgody - miał zeznać Lubiński.
Jego zdaniem, sytuacja miała miejsce na 3-4 miesiące przed przekazaniem przez rodzinę okupu gangsterom. Wówczas Krzysztof Olewnik jeszcze żył.
Patrz też: Kto jest w trumnie Olewnika?
Lubiński zeznał również, że proponował, by Kościuka objąć obserwacją, bo może doprowadzić śledczych do miejsca przetrzymywania Olewnika. Również na to prokurator nie wyraził zgody.
Wersję policjanta - ustalił Onet.pl - potwierdzają notatki zachowane w aktach operacyjnych sprawy, w których uzasadniał on konieczność zatrzymania trzech przestępców.