To, co w ostatnim tygodniu wydarzyło się w Mogielnicy (woj. mazowieckie), poruszyło nie tylko mieszkańców miasteczka. Wizytę księdza oszusta Jacka K. (40 l.), który od połowy grudnia odprawiał msze i spowiadał wiernych, przeżywa również biskup. "Kochani Parafianie! Jest mi przykro, jeśli zostaliście oszukani podczas tak szczególnego sakramentu, jakim jest spowiedź. Działając w dobrej wierze i nieświadomości, nie zaciągnęliście żadnych win i kar. To wy jesteście ofiarami" - zapewniał kard. Kazimierz Nycz w specjalnym liście opublikowanym na stronie archidiecezji warszawskiej.
Niestety, są i złe wieści. Każdy, kto w konfesjonale wyznawał grzechy księdzu przebierańcowi, musi raz jeszcze iść do spowiedzi. "Proszę Was bardzo, aby ci z Was, którzy korzystali ze spowiedzi sprawowanej przez domniemanych fałszywych duchownych, przystąpili w najbliższym czasie ponownie do sakramentu pokuty i pojednania, raz jeszcze wyznając wypowiedziane wówczas grzechy" - poucza kard. Nycz.
Wygląda na to, że nie wolno ufać nawet księżom. Jak więc rozpoznać przed spowiedzią, że duchowny nie jest kanciarzem? - Każdy ksiądz posiada legitymację, na której jest imię, nazwisko, data ważności. W razie wątpliwości można księdza wylegitymować albo zadzwonić do diecezji . Jednak powinien zrobić to proboszcz - mówi ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik archidiecezji warszawskiej.
Czytaj więcej: Fałszywi księża w Mogielnicy odprawiali msze i zbierali koperty po kolędzie