Sprzątaczka okradła mi skarbonkę

2009-12-14 6:20

Kiedy rodzina z Zawiercia (woj. śląskie) poprosiła o pomoc w utrzymaniu domu Joannę B. (40 l.), nie przypuszczała, jak skończy się ta historia. Kobieta cieszyła się pełnym zaufaniem rodziny. Przychodziła do domu, gdy potrzebna była jej pomoc i nikt nie patrzył jej na ręce. Jednak Joanna B. oprócz pucowania mebli i podłóg czyściła także dom z oszczędności i kosztowności.

Złodziejka wpadła, gdy podkradła niewielką sumę pieniędzy ze skarbonki Karola Kowalika (10 l.). Mały Sherlock Holmes postanowił wtedy rozpocząć śledztwo i zdemaskował nieuczciwą sprzątaczkę.

Skarbonka, a w niej oszczędności, to było oczko w głowie Karolka. Długo odkładał do niej pieniądze na zakup klocków lego. Kiedy przeliczył oszczędności zamarł. - W skarbonce brakowało 15 złotych - opowiada mały detektyw. - Bardzo chciałem się dowiedzieć, kto je wziął. I od razu pomyślałem, że to sprzątaczka. Nikt inny tutaj nie przychodził oprócz niej - dodaje Karol.

Dzieciak o swoich podejrzeniach powiedział rodzicom. Ci zaczęli sprawdzać, czy z domu poznikały inne rzeczy. Niestety, podejrzenia się potwierdziły. - Odkryliśmy, że nie mamy biżuterii, niektóre z tych rzeczy to były rodzinne pamiątki i były dla nas bezcenne. Brakowało także pieniędzy - mówi Tomasz Kowalik (41 l.), ojciec Karolka.

Okazało się, że Joanna B. w ciągu roku zdążyła wynieść z domu ok. 6 tys. zł. Przyznała się do wszystkiego dopiero na policji. - Jesteśmy dumni z syna, myśmy nic nie zauważyli, dopiero on wykazał się przytomnością umysłu - mówi z uśmiechem mama chłopca Olena Kowalik (40 l.). - Niech to będzie dla innych przestroga, żeby uważali na to, kogo wpuszczają do domów - dodaje.

Część skradzionych rzeczy udało się odzyskać. - Policja naprawdę szybko sprawdziła lombardy i zabrane nam kosztowności wróciły do nas. Zadziałali bardzo sprawnie - komplementuje policję Tomasz Kowalik.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki