Sprzątanie zabiło moją córkę

2009-01-19 3:00

Krystyna M. (57 l.) została porażona prądem, kiedy myła zepsuty grzejnik elektryczny.

Serce Wandy Szaratkiewicz (83 l.) pęka z rozpaczy. Starsza pani nie może pogodzić się z tragiczną śmiercią swojej ukochanej córki. Krystyna M. (†57 l.) zginęła, kiedy sprzątała biuro gminnej spółdzielni. Ta sympatyczna, niezwykle pracowita kobieta została śmiertelnie porażona prądem. Wszystko przez popsuty grzejnik, który sumienna sprzątaczka chciała dokładnie wymyć mokrą szmatą.

Tego dnia pani Krystyna z Ponieca (woj. wielkopolskie) wróciła do pracy w Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" po krótkiej przerwie. - Córka wcześniej źle się czuła, chciała iść do lekarza, więc w pracy zastępował ją mój zięć - drżącym głosem opowiada pani Wanda, a w jej oczach pojawiają się łzy.

Po powrocie do pracy pani Krysia postanowiła dokładnie wypucować całe biuro. - Wiadomo, jak mężczyźni sprzątają - mówi pani Wanda i dodaje, że jej córka nie znosiła bałaganu. Ale tego dnia los okrutnie obszedł się z sumienną sprzątaczką.

W jednym z pomieszczeń stał stary grzejnik. Niestety, o tym, że jest zepsuty, pani Krystyna nie wiedziała. Podeszła do niego z mokrą szmatką... Chwilę później już nie żyła. Poraził ją prąd.

Martwą kobietę znalazła mieszkanka budynku, w którym znajdują się biura. Zaniepokoiło ją włączone światło. Sprawę wciąż badają prokuratorzy z Gostynia. Powołano biegłego elektrotechnika. Jedna z hipotez mówi, że kobieta została porażona prądem wtedy, kiedy nachylała się nad grzejnikiem. Łańcuszek, który nosiła na szyi, mógł się zetknąć z podłączonym do prądu grzejnikiem. Niewykluczone też, że kobieta mokrą szmatką wycierała podłogę wokół grzejnika i dotknęła wadliwej instalacji.

Wanda Szaratkiewicz jest w szoku. Opowiada, że Krystyna była pogodna, ciepła i zawsze uczynna. Do każdego wyciągała pomocną dłoń. Wszyscy ją szanowali, bo całe życie uczciwie i ciężko pracowała.

Wcześniej była dróżniczką na kolei. Od dwóch lat sprzątała w Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska". Przychodziła tam popołudniami i sumiennie szorowała każdy kąt. Do wszystkiego, co robiła, podchodziła z sercem. Nawet do sprzątania, choć to wyjątkowo ciężka praca. Na jej twarzy nigdy nie gościł grymas zmęczenia, nigdy nie skar-żyła się na swój los. Z wytęsknieniem czekała na wymarzoną emeryturę. - Do emerytury zostały jej już tylko dwa lata - płacze pani Wanda.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki