Tir wypełniony po brzegi sprzętem fotograficznym wyruszył z Holandii 6 lipca tego roku. Miał trafić do sklepu na Mokotowie. Nie dotarł jednak na miejsce. Po drodze został okradziony. Sprawą zajęli się mundurowi, jednak kilkaset drogich aparatów i obiektywów wyparowało jak kamfora.
Kilka dni później mieszkaniec Pomorza Tomasz K. (36 l.) wystawił na aukcji internetowej kilkadziesiąt nowych aparatów fotograficznych. Sprzęt był w okazyjnej cenie, więc świetnie się sprzedawał. Problem zaczął się, kiedy jedno z urządzeń odmówiło posłuszeństwa i właściciel zaniósł je do autoryzowanego serwisu. Personel natychmiast odkrył, że numer seryjny aparatu jest zablokowany i w bazie komputerowej występuje jako kradziony. Zgłosili sprawę na policję.
- Funkcjonariusze jak po nitce do kłębka dotarli do sprzedawców. Towar był wystawiony na jednym z największych portali internetowych. 36-latek dołączał do sprzętu sfałszowane faktury, by klienci mieli pewność, że transakcja jest bezpieczna - wyjaśnia mł. insp. Maciej Karczyński (40 l.) ze stołecznej policji.
W mieszkaniu Tomasza K. i jego żony Urszuli K. (33 l.) policjanci znaleźli 151 aparatów fotograficznych oraz 462 obiektywy. Okazało się jednak, że małżeństwo wynajmuje też dwa magazyny. W nich policjanci znaleźli telewizory, samochodowe nawigacje, odtwarzacze CD oraz obiektywy. Mał-żeństwo już trafiło do aresztu. Grozi im do 10 lat w celi.