O ten Kraków mi chodzi. Tam mają fantastyczną możliwość dorobienia. Bo kiedy brak pieniędzy, żeby dobrze opłacać ludzi na etatach, to przymknie się oko i pozwoli, by karetkę wykorzystać jako samochód dostawczy. Na zakupy nią pojechać, na boku, prywatnie dorobić. Pracownik zadowolony, to przecież dla szefa najważniejsze.
A że przy tym może brakować auta na dojazd do chorego, przewiezienie go do szpitala czy jakąś rehabilitację. I tu jest wyjście. Bo przecież gdyby ogłosić, że te karetki, które jeżdżą po zakupy, można za pieniądze wynająć, to na pewno znaleźliby się tacy, którzy za taki komfort wyłożą kasę.
I wtedy kierowcy samochodów pogotowia nie musieliby dorabiać na boku. Nie byłoby całego skandalu. A że nie wszystkich na to stać... A kto powiedział, że wszystkich w Polsce musi być stać... na życie. Rząd?