Warto, by te same standardy postępowania prezes PiS stosował do siebie.
Wczoraj przed komisją sejmową tłumaczył się, dlaczego napisał usprawiedliwienie za nieobecność podczas głosowania w Sejmie. Jeżeli zostałoby ono uznane, prezes nie straciłby 300 zł z uposażenia poselskiego.
Tyle że to głosowanie PiS i prezes oficjalnie zbojkotowali - więc nieobecność była nieusprawiedliwiona. Podejmując taką decyzję wiedzieli, że stracą po 300 zł, co przy kilkunastotysięcznych wynagrodzeniach posłów znaczy niewiele.
Jednak prezes - tak jak wielu jego partyjnych kolegów - z żalu za kasą napisał lewe usprawiedliwienie.
A wczoraj stwierdził, że podpisał je przez pomyłkę. I przez pomyłkę chciał nas naciąć na trzy stówki? Uwierzyć mu?