"Super Express": - Nasza gazeta ujawniła jako pierwsza, że Kazimierz Marcinkiewicz - który na swojej stronie internetowej napisał wiele pięknych słów na temat tego, jak ważna jest dla niego rodzina, i który do wysokich urzędów doszedł tylko dlatego, że kiedyś przekonał do swojej osoby tysiące wyborców, przedstawiając się im jako człowiek hołdujący tradycyjnym wartościom - zostawia żonę, aby związać się z inną kobietą. Więcej, o swojej decyzji poinformował rodzinę w święta Bożego Narodzenia. Przykro jest zadawać takie pytania: skąd się bierze dwulicowość polityków?
Boguław Wolniewicz: - Skąd się bierze, nie wiem. Prywatne życie polityków nie powinno nas interesować, no, chyba że ci politycy głoszą poglądy czy zasady polityczne, dla których ich własne życie ma być gwarancją. Skoro pouczają nas, jak ma wyglądać nasze życie prywatne, to ich życie prywatne w znacznym stopniu powinno stracić swoją prywatność. Powinno to zatem dotyczyć również ekspremiera Marcinkiewicza. Choć akurat w jego przypadku nie jestem zdziwiony. Od początku - odkąd pojawił się w mediach jako poważny polityk - uważałem, że to drobny cwaniak, krótko mówiąc: miglanc. Spodziewać się gwarancji u tego rodzaju ludzi byłoby naiwnością.
- Są politycy innych opcji, którzy rodzinie poświęcają mniejszą uwagę, za to deklarują np. troskę o ubogich. Oczywiście wyborcy nie wymagają od nich, aby dla lepszego zrozumienia sprawy sami stali się ubodzy, jednak przecierają ze zdumienia oczy, gdy widzą, jak ich reprezentanci nadużywają przywilejów. "Super Express" często opisuje takie przypadki...
- Znamy to, znamy. Doją Skarb Państwa jak mogą. Cóż, obserwujemy zjawisko, które bym określił znikczemnieniem życia. Nie dotyczy to tylko polityków. Ta sama sytuacja dotyczy np. środowiska akademickiego. Standardy przyzwoitości - tego, co jeszcze uchodzi za dopuszczalne towarzysko - bardzo się obniżyły i nadal wykazują tendencję zniżkową.
- Jeśli nie politycy i nie profesura, kto może zadbać o to, aby społeczeństwo nie zapomniało, czym jest ład pojęciowy - żeby potrafiło słowo powiązać z czynem?
- Oczywiście Kościół. Ale pod jednym warunkiem: że jego przewodnicy, czyli biskupi, nie ulegną tej samej tendencji, co wyżej wspomniane środowiska.
- Kościół jest rozdzielony od państwa. Politycy są naszymi reprezentantami i przewodnikami - tymczasem musimy się za nich wstydzić...
- Właśnie za ich przyczyną życie publiczne w naszym kraju jest chore. To, że tacy ludzie wypływają na powierzchnię tego życia, świadczy o głębokim defekcie mechanizmu demokracji w Polsce. Działa jakiś negatywny filtr, który do góry wynosi tylko materiał, oględnie mówiąc, trzeciego gatunku. Do władzy dochodzą - spójrzmy na nasze rządy - ludzie unikający podejmowania jakichkolwiek naprawdę poważnych problemów społecznych. Nikt z naszych polityków nie potrafi jednoczyć społeczeństwa. A Polska wchodzi w ciężki czas kryzysu finansowego. Teraz nieważne stają się te wszystkie handryczenia - czy PiS, czy PO, czy PSL - najważniejsza jest walka o jedność obywatelską w podstawowych sprawach. Do tego naszym politykom brak wyobraźni.
Bogusław Wolniewicz
Profesor filozofii, publicysta