Mimo swojego dostojnego wieku pan Stanisław trzyma się bardzo dobrze. Wita nas w drzwiach mieszkania, zaprasza do środka. Potem siada w fotelu i z zainteresowaniem kartkuje album podarowany mu przez "Super Express".
- O, tu Lolek, jak ogłosili, że został wybrany na Piotrowy tron - sędziwy krakowianin z radością wskazuje zdjęcie. O Karolu Wojtyle ma prawo mówić Lolek, bo tak w wadowickim gimnazjum zwracali się do przyszłego papieża koledzy. - Tworzyliśmy zgraną paczkę. Nieraz po szkole graliśmy w piłkę na boisku za kościołem - wspomina pan Stanisław.
Później spotykali się na zjazdach szkolnych, a gdy Karol Wojtyła został już Janem Pawłem II, znajdował czas, by spotykać się z kolegami i wspominać wadowickie czasy. Zapraszał na przykład przyjaciół z młodości do siedziby krakowskiej kurii przy ulicy Franciszkańskiej. Pan Stanisław był też cztery razy w Watykanie i dwa razy w letniej papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo.
- Lolek był do końca koleżeński i doskonale wszystko pamiętał - mówi pan Stanisław, który podczas II wojny światowej służył w dywizjonie 304 i walczył o Anglię.
- Skoro ja jeszcze żyję, on też mógł żyć. Ale widać Bóg miał inne plany - dodaje ze smutkiem, patrząc na zdjęcia z uroczystości pogrzebowych papieża Polaka. Teraz marzy, by dożyć chwili, gdy jego wielki przyjaciel zostanie ogłoszony świętym. Przewiduje, że stanie się to najpóźniej w przyszłym roku. Na razie i tak może się pochwalić, że ma kolegę wśród błogosławionych.
- Dziękuję za ten wspaniały prezent - kończy pan Stanisław Jura i ukradkiem ociera łzy wzruszenia.