Karewicz dowiedział się o śmierci przyjaciela jako jeden z pierwszych. Bliscy zmarłego zatelefonowali do niego wcześnie rano.
Zobacz też: Stanisław Mikulski nie żyje. Tak zapamiętamy aktora! DUŻO ZDJĘĆ
- Ciężko mi mówić... To był znakomity aktor, świetny kolega i w pracy, i w życiu prywatnym. Miałem tę okazję, żeby z nim spędzić wiele lat, począwszy od lat 60., kiedy "Stawka większa niż życie" powstała, aż przez te wszystkie lata. W każdym odcinku pracowaliśmy razem - mówi w rozmowie z "Super Expressem" wzruszony Emil Karewicz. - Sporo podróżowaliśmy. Byliśmy wielokrotnie za granicą przy okazji nagrań i pracy nad "Stawką". Staszek jest... to znaczy był naprawdę świetnym kolegą - podkreśla.
Choć Karewicz jest dumny ze swojej wielkiej roli Brunnera, to nie ukrywa, że dla każdego aktora marzeniem było zagrać właśnie Klossa. - Staszek był chyba jedynym nadającym się do roli Klossa aktorem. Wszyscy koledzy mu zazdrościli, ja również. Ale, no... niestety... to on się najbardziej nadawał do tej roli - wspomina Karewicz, na jego twarzy na chwilę pojawia się uśmiech. - To właśnie on potrafił emocjonować sobą ludzi przez wiele, wiele lat. Był bardzo miły, bardzo koleżeński. Przez te wszystkie lata nawiązały się między nami stosunki więcej niż koleżeńskie - dodaje aktor.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail