- Przez głośne imprezy nie mogę spać, znajomi przestali mnie odwiedzać, strażacy zrujnowali mi życie - żali się mężczyzna. We wsi ma opinię człowieka kłótliwego, który wadzi się z kim tylko może. Na nieszczęście ochotników posesja Paszka znajduje się tuż przy ich remizie.
- W ubiegłym roku zorganizowaliśmy raptem dwie imprezy - mówi Maciej Mrowiec, prezes OSP. Dodaje, że strażacy muszą na siebie jakoś zarabiać, bo pieniądze, które dostają z gminy, ledwo wystarczają na paliwo. Na dodatek przez kłótliwego sąsiada nie mogą normalnie pracować. - Gdy tylko zawyje syrena, wzywa policję. Zanim wyjedziemy na akcję, funkcjonariusze nas spisują, a to trwa - opowiada.
Strażacy wielokrotnie chcieli się porozumieć ze Stanisławem Paszkiem. Nic z tego! Mężczyzna nie chce odpuścić i na nic zdają się tłumaczenia, że ochotnicy pomagają ludziom. Sporem zajął się sąd i... zakazał strażakom organizacji imprez na podwórku remizy. Ale wewnątrz mogą robić, co chcą.
- Zaskarżę ten wyrok, jak tylko dostanę uzasadnienie - mówi rozeźlony Stanisław Paszek. - Przecież jak będzie zabawa, to zawsze ktoś wyjdzie z budynku! Nie będę miał spokoju! - tłumaczy.
Co na to strażacy? Mają nadzieję, że sąsiad w końcu się opamięta i przestanie ich nękać. Inaczej ktoś może ucierpieć, gdy przez jego awantury nie dojadą na czas do pożaru.