Wczoraj sąd zdecydował o tymczasowym trzymiesięcznym areszcie dla Iwony O. (45 l.). Kobieta usłyszała zarzuty zabójstwa córki i usiłowania zabicia drugiej. Grozi jej długi wyrok i sędzia uznał, że mogłaby mataczyć w śledztwie. Podczas wczorajszego przesłuchania Iwona O. nie przyznała się do winy. Miała stwierdzić, że nie pamięta co się stało. Potwierdziła za to, że jest uzależniona od hazardu. Mówiła też o problemach po rozstaniu z partnerem i chorobie córki.
Mieszkańcy Stargardu Szczecińskiego, gdzie w piątek doszło do tragedii, są w szoku. To, że kobieta sprzedała swoje poprzednie lokum i z córkami oraz matką wprowadziła się w styczniu do mniejszego mieszkania, mogło być sygnałem, że coś się w tej rodzinie dzieje złego. Jednak dzieci były zadbane, uśmiechnięte. Iwona O. pracowała. Babcia pomagała jej w pracach domowych i opiece nad wnuczkami.
– Ta rodzina nie była stałym klientem pomocy społecznej – mówi Danuta Bojarska (53 l.), dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Stargardzie Szczecińskim. – Sporadycznie otrzymywali pieniądze na konkretny cel. Tylko Ala jadła w szkole finansowane przez nas obiady. Nie mieliśmy żadnych sygnałów, że potrzebują wsparcia – tłumaczy.
Do tragedii, jak już pisaliśmy, doszło w piątek. Iwona O. poczekała, aż będzie sama w mieszkaniu z córeczkami. Ala
(9 l.) nie przeżyła serii ciosów zadanych nożem, jej siostra Ola (3,5 r.) wciąż walczy o życie w szczecińskim szpitalu. Jej stan jest jednak ciężki. Matkę znaleziono w sobotę rano w starym wagonie na kolejowej bocznicy. Miała podcięte żyły.