Niesiołowskiemu nie spodobały się słowa, jakich pisząc o nim, użył w 2011 r. ówczesny naczelny "Rzeczpospolitej" Paweł Lisicki. W tekście "Sekrety strategii premiera", napisał m. in., że "nic nie pomaga spuszczenie ze smyczy Stefana Niesiołowskiego. Wprawdzie po staremu ujada za swoim panem, tyle że szkody nie czyni". Niesiołowski poczuł się takimi zwrotami urażony i zażądał 10 tys. zadośćuczynienia. Sąd jednak nie uznał jego skargi. - Skoro sam od ostrego języka nie stroni, nie może domagać się od sądu ochrony za używanie wobec niego podobnego języka - orzekł.
Sąd wypomniał też politykowi, jak krzyczał "won" do dziennikarki Ewy Stankiewicz.