Plan sprzedania stoczni Katarczykom nie wypalił, skończył się czas dany nam przez Komisję Europejską na załatwienie sprawy stoczni i skończyło się jednostronne „zawieszenie broni” pomiędzy związkowcami ze stoczni, a ministerstwem skarbu. To oznacza tylko jedno – będą protesty.
Jak dowiedział się „Dziennik”, stoczniowcy są już na tyle zniecierpliwieni, ze nie zamierzają dłużej czekać. Chcą rozmawiać z rządem, a jeśli ten nie będzie chciał nawiązać dialogu, to wyjdą na ulice. Co chcą w ten sposób osiągnąć? Gazeta twierdzi, że chodzi o wynegocjowanie „ochrony socjalnej” dla wszystkich zwalnianych z zakładów ze Szczecina, Gdyni oraz Gdańska.
- Rząd musi usiąść z nami do rozmów i zastanowić się nad wypłaceniem świadczeń dla tych, którzy nie znajdą pracy - mówi "Dziennikowi" Krzysztof Fidura z komisji zakładowej "Solidarności" w Stoczni Szczecińskiej. Szczegółów postulatów jakie chce przedstawić Donaldowi Tuskowi póki co jednak nie zdradza.
Jakie są szanse na to, że związkowcy dopną swego? Jeśli wnioskować po słowach Aleksandra Grada, który w poniedziałek tłumaczył się z nieudanej transakcji z Katarczykami, to niewielkie. Minister wypominał bowiem stoczniowcom, że zwyczajnie pracować nie chcą – bo regularnie odrzucają oferty przygotowane przez obsługującą ich firmę DGA. Według danych DGA odrzuconych zostało już ponad 500 propozycji pracy.
Stoczniowcy pod specjalną ochroną
2009-09-02
11:35
Związkowcy ze Szczecina, Gdańska i Gdyni stracili cierpliwość i nadzieję na to, ze jeszcze wrócą do budowania statków. Domagają się więc rozmów z rządem na temat specjalnej ochrony i świadczeń. Planują również kolejne protesty.