Kamila O. (31 l.) od wielu miesięcy walczyła o zainstalowanie sygnalizacji świetlnej na niestrzeżonym, bardzo niebezpiecznym przejeździe kolejowym w Pniewitem. Nadaremno. Kolejowi urzędnicy stwierdzili, że nie ma takiej potrzeby. I zaraz po tym doszło do tragedii. W czerwcu prowadzony przez Kamilę samochód wjechał wprost pod mknący po szynach pociąg. Zginęły dzieci - Mateusz (+6 l.) i Zosia (+3 l.), Kamila i jej mąż Filip (31 l.) cudem przeżyli.
Teraz, półtora miesiąca po katastrofie, głos zabrał prokurator. - Podjąłem decyzję o postawieniu Kamili O. zarzutu spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Ale to nie jest równoznaczne z tym, że skieruję przeciwko niej akt oskarżenia. Czekam jeszcze na raport specjalnej komisji, potem powołam biegłego z zakresu wypadków komunikacyjnych i przeprowadzę eksperyment na miejscu katastrofy. Dopiero wtedy zdecyduję, czy sprawa trafi do sądu - wyjaśnia Witold Preis z Prokuratury Rejonowej w Chełmnie.
Zobacz: Wanda Nowicka zrzuca żakiet. Na lato stroi się w sukienki