Feralnego czerwcowego dnia pani Dorota była w domu. Zaczęło padać i z daleka było słychać nadciągającą burzę.
- Wybiegłam z domu, żeby schować do budy moje pieski. Po chwili rozległ się huk i spadła na mnie kula ognia - opowiada pani Dorota. Kobieta trafiła do szpitala.
Zobacz: Wielka przeprowadzka BOR! Będą sąsiadami Tusków
- Wszyscy mówili, że mam szczęście, bo przeżyłam. Cóż z tego, skoro choruję na padaczkę - mówi. Choroba jest skutkiem uszkodzenia przez piorun układu nerwowego.
- Miałam kilka napadów pourazowych, teraz czuję się dobrze - mówi kobieta. Niestety, przez to, że była długo na zwolnieniu, straciła pracę. - Nigdzie nie chcą mnie zatrudnić. Moje dzieci umrą z głodu - mówi ze łzami w oczach pani Dorota.