Mężczyzna kupił chińską latarkę akumulatorową. Kiedy ją zapalił, eksplodowała z ogłuszającym hukiem w jego rękach. Najgorsze jednak jest to, że plastikowe odłamki obudowy okropnie poraniły jego 9-letniego synka Krzysia. W wyniku koszmarnej eksplozji chłopczyk stracił oko.
- To była nowiutka latarka - kręci głową z niedowierzaniem góral. Ledwo co kupił ją w sklepie sieci E.Leclerc w Nowym Targu. Przywiózł do domu, podłączył do ładowarki, a kiedy akumulator był już naładowany - odpalił. I wtedy doszło do tragedii.
Stracił lewe oko
- Huknęło strasznie mocno, a latarka rozsypała się w moich rękach na kawałki - mężczyzna wspomina dramatyczny moment.
Pewnie wspominałby to jako zabawny incydent, gdyby nie to, że kiedy doszło do eksplozji, koło niego stał jego synek Krzyś, ciekawie przyglądając się nowocześnie wyglądającej latarce. Odłamki rozwalonej przez eksplozję obudowy poleciały prosto w jego twarz!
Pan Jan do końca życia będzie już pamiętał okropny krzyk zranionego dziecka. Od razu pognał z zakrwawionym malcem do szpitala. Tam okazało się, że sprawa jest bardzo poważna. Lekarze musieli usunąć dziecku lewe oko, ledwo co udało im się uratować prawe.
Szukają winnych
- Jak to możliwe, że nowa latarka tak wybucha - zastanawia się zrozpaczony ojciec dziecka. Na to pytanie odpowie teraz policja i prokuratura. - Mam nadzieję, że ukarzą winnych tej tragedii - mówi pan Jan.
- Gdy doszło do tego nieszczęścia, sprawdziliśmy, że nie mamy już w sprzedaży tego typu towaru. Gdyby był, natychmiast byśmy go wycofali - zapewniła nas Beata Kozik, kierownik działu artykułów elektrycznych w nowotarskim sklepie E.Leclerc.