Aż trudno uwierzyć, że ci dzielni ludzie podejmują tak heroiczny trud. Za marne 630 złotych, które władze nazywają "zasiłkiem", utrzymywali siebie i swojego ukochanego synka Adasia (4 l.). Radzili sobie, nawet mimo ciężkiego kalectwa pani Ani, która od urodzenia porusza się na wózku.
- Za mieszkanie płacimy 200 zł, 120 wydaję na leki dla Ani, 100 zł idzie na gaz i światło. Na miesiąc zostawało nam 210 złotych. To jest 2 zł 30 groszy dziennie na osobę - wylicza pan Dariusz, który bardzo chciałby do tych pieniędzy dorobić, ale jak sam mówi, musi cały czas zajmować się ciężko chorą żoną.
Teraz Kozłowscy stracili nawet te pieniądze. Rentę pobierał przez lata pan Dariusz, jednak po tym, jak w zeszłym roku zmieniły się przepisy, musiał jeszcze raz wystąpić o pieniądze. I dostał z urzędu odmowną odpowiedź!
Zobacz: Poradnik Super Expressu: Sięgnij po zasiłek!
- Okazało się, że nie przysługuje mi ta renta, bo jestem mężem Ani, a nie krewnym. Pieniądze może dostać jej mama. Ja mógłbym dostać, gdybym sam miał orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności - opowiada wzburzony mężczyzna. - To paranoja! Jeden przepis zaprzecza drugiemu, a ja pytam pana premiera, jak trzyosobowa rodzina może przeżyć za 210 miesięcznie? - wpada w słuszny gniew pan Dariusz.
Absurd? Nieoficjalnie urzędnicy z lokalnego MOPS-u przyznają, że tak. Oficjalnie jednak rozkładają ręce i tłumaczą się: takie mamy przepisy, nie mogliśmy wydać innej decyzji.