Premier Ewa Kopacz w poniedziałek od godziny 14.00 przebywała na Śląsku, gdzie toczyły się rozmowy z protestującymi górnikami. Dotyczyły one programu naprawczego zakładającego przez rząd zamknięcia czterech kopalni - chodzi o Brzeszcze, Pokój, Sośnicę-Makoszowy i Bobrek-Centrum. Plan przewiduje też zwolnienie aż 5 tys. górników! Po wielu godzinach negocjacji między obiema stronami nie doszło do porozumienia.
Czemu zostały przerwane rozmowy?
Przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "S" Dominik Kolorz powiedział, że podczas rozmów z Ewą Kopacz górnicy zgadzali się na wiele ustępstw, byle tylko dojść do porozumienia, jednak nie otrzymali od szefowej rządu zapewnienia, że dzięki temu uda się utrzymać kopalnie dłużej niż rok. - Te propozycje nie zostały przez stronę rządową przyjęte, a te przedstawione przez rząd tak naprawdę nie dają żadnej gwarancji, że te kopalnie będą mogły funkcjonować więcej niż rok czy półtora roku. Biorąc pod uwagę to, że one funkcjonują w bardzo trudnych pod względem rynku pracy gminach czy miastach, na tę chwilę nie można było absolutnie się zgodzić na propozycję strony rządowej - powiedział Kolorz w rozmowie z tvn24bis.pl. Jak podkreślał górnicy szli na wiele ustępstw, ale nie otrzymali żadnych gwarancji, że te kopalnie przetrwają. - Były momenty, kiedy była nadzieja, że coś osiągniemy, ale to były tylko momenty. Zgodziliśmy się, żeby te kopalnie szły do SRK i były poddane głębokiemu procesowi restrukturyzacji, również zatrudnieniowemu, zgodziliśmy się na głęboki proces restrukturyzacji zatrudnienia w KW. Nikt jednak nie dawał gwarancji, że jak te zakłady przejdą proces naprawczy, to będą mieć gwarancję dalszego funkcjonowania. W związkach brakiem tych gwarancji nie byliśmy w stanie dzisiaj podpisać porozumienia - dodał Dominik Kolorz.
Przeczytaj też: Górnicy ZABLOKOWALI POCIĄGI w Katowicach! Czekają na Ewę Kopacz
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail