Do zdarzenia, o którym poinformował organy sądownictwa, miało dojść w niedzielę, 10 września br. Oskarżeni strażnicy przywieźli wówczas pijanego mężczyznę na izbę wytrzeźwień przy ulicy Kilińskiego w Łodzi. Następnego dnia mężczyzna miał zorientować się, że z jego kieszeni zniknęło 1200 złotych. Uznał on, że to właśnie strażnicy miejscy mogli mu je ukraść, zażądał więc on nagrania z monitoringu i sprawdził nazwiska funkcjonariuszy, którzy przywieźli go na izbę wytrzeźwień.
Następnie skontaktował się on z nimi za pomocą mediów społecznościowych. Gdy powiedział im, że na nagraniu z monitoringu widać, jak opróżniają mu kieszenie ci... przestraszeni powiedzieli, że oddadzą mu pieniądze! Poszkodowany zarejestrował rozmowę i z nagraniem zgłosił się do przełożonego strażników, komendanta Straży Miejskiej w Łodzi.
Co ciekawe, interwencja u przełożonego nie przyniosła skutku, więc poszkodowany zgłosił się do prokuratury. Zarzucił strażnikom kradzież i przekroczenie uprawnień.
Według „Dziennika Łódzkiego”, w poniedziałek jeden z podejrzewanych strażników złożył wypowiedzenie. Informację tę potwierdził Marek Marusik, zastępca naczelnika wydziału dowodzenia łódzkiej Straży Miejskiej: - Jego podanie zostało rozpatrzone pozytywnie. Nie jest już strażnikiem
Zobacz także: Prokuratura bada, kto nafaszerował Magdę lekami?
Przeczytaj również: Pijany ksiądz zabił na pasach
Polecamy ponadto: Poprosił kolegę o śmierć! Dwa razy! Uczynnemu zabójcy grozi dożywocie