- Nie wiedzieliśmy, kogo najpierw ratować. Bardzo dobrze, że na miejscu byli już okoliczni mieszkańcy, którzy pomagali jak mogli. Przynosili koce, napoje - mówi nam Jakub Otczyk (50 l.), komendant OSP Szczekociny.
- Na początku udzielaliśmy pomocy tym, którzy wyszli z pociągu o własnych siłach. Potem, gdy dojechał sprzęt ze straży, mogliśmy zacząć wyciągać ludzi z pociągu. Wkoło widziałem ręce, nogi, nawet kawałek głowy. Każdy z nas dawał z siebie wszystko - dodaje strażak Marcin Drej (25 l.).
- Wkoło biegali zakrwawieni ludzie. Staraliśmy się ogarnąć panikę. Wiedzieliśmy, że każda minuta jest ważna - wtrąca kolejny strażak, Krzysztof Szatan (27 l.).
STRAŻACY ze SZCZEKOCIN pierwsi byli na miejscu KATASTROFY KOLEJOWEJ
2012-03-05
3:50
- To był makabryczny widok. Słychać było krzyk, płacz, błagania o pomoc - mówią strażacy ze Szczekocin. To pierwsi ratownicy, którzy dotarli na miejsce katastrofy.