Strażacy zginęli, bo ludzie błagali ich o pomoc

2013-09-05 17:17

Zakończyło się śledztwo w sprawie dwóch strażaków ochotników z Podlasia, którzy zginęli ratując tonącego w studni 23-latka. Komisja wykazała, że oddali życie działając pod silną presją błagających o pomoc świadków tragedii.

 

Strażay z Raczek zginęli w czerwcu tego roku. Wtedy to we wsi Jankielówka do głębokiej na 40 m studni wpadł Daniel W. (+23 l.). Na pomoc rzucił mu się jego kuzyn, Artur W. (25 l.). Przewiązał się pasami i zszedł do studni. Stracił jednak przytomność i ubezpieczający go z góry ludzie wyciągnęli 25-latka na powierzchnię.
Krótko potem na miejsce dotarli strażacy OSP w Raczkach. Dwaj z nich, Grzegorz Barszczewski (+ 28 l.) i Jarosław Dzieniszewicz (+ 53 l.), zeszli w głębinę. Ich druhowie szybko stracili z nimi kontakt... Wkrótce do akcji przystąpiły grupy ratownictwa wysokościowego, które 6 godz. później wydostały na powierzchnię trzy ciała. Aparatura pomiarowa wykazała, że w studni praktycznie nie było powietrza.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Suwałkach i straż pożarna. Komisja uznała, że ochotnicy schodząc do studni bez aparatury tlenowej i niezabezpieczeni linami złamali co prawda zasady bezpieczeństwa, ale zrobili to z własnej woli, będąc pod silną presją błagających o pomoc ludzi. Cześć pamięci bohaterom!

 

Strażacy z Raczek zginęli w czerwcu tego roku. Wtedy to we wsi Jankielówka do głębokiej na 40 m studni wpadł Daniel W. (+23 l.). Na pomoc rzucił mu się jego kuzyn, Artur W. (25 l.). Przewiązał się pasami i zszedł do studni. Stracił jednak przytomność i ubezpieczający go z góry ludzie wyciągnęli 25-latka na powierzchnię.Krótko potem na miejsce dotarli strażacy OSP w Raczkach. Dwaj z nich, Grzegorz Barszczewski (+ 28 l.) i Jarosław Dzieniszewicz (+ 53 l.), zeszli w głębinę. Ich druhowie szybko stracili z nimi kontakt... Wkrótce do akcji przystąpiły grupy ratownictwa wysokościowego, które 6 godz. później wydostały na powierzchnię trzy ciała.

>>> Warszawa. Pożar we Włochach

Aparatura pomiarowa wykazała, że w studni praktycznie nie było powietrza.Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Suwałkach i straż pożarna. Komisja uznała, że ochotnicy schodząc do studni bez aparatury tlenowej i niezabezpieczeni linami złamali co prawda zasady bezpieczeństwa, ale zrobili to z własnej woli, będąc pod silną presją błagających o pomoc ludzi. Cześć pamięci bohaterom!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają