Straż pożarna [zdjęcie ilustracyjne]

i

Autor: Materiały prasowe

Strażak pędząc do pożaru spowodował śmiertelny wypadek. Trafi do więzienia? [WIDEO]

2019-02-06 11:21

Edward Pruśniewski 50 lat działał w Ochotniczej Straży Pożarnej w Bielawie, z czego 35 lat spędził za kierownicą wozu bojowego. Uczestniczył w tym czasie w gaszeniu tysięcy pożarów. Gdy kilka lat temu pędził do kolejnego, brał udział w wypadku drogowym, w wyniku którego życie straciła 53-letnia kobieta. Sąd wydał w jego sprawie prawomocny wyrok, w którym skazał go na dwa lata bezwzględnego więzienia. Załamany mężczyzna liczy na łaskę prezydenta Dudy, mówiąc: - Iść do więzienia za coś, czego nie czuję się winny?

Praca w bielawskiej OSP była dla pana Edwarda całym życiem. Jak wspominała w programie "Alarm", gdzie przedstawiono tę historię, jego żona, Bożena: -  Nawet nie miałam szansy rywalizować ze strażą. Nie było o tym nawet mowy. Jak syrena zawyła... dzięki Bogu, że nie zawyła, jak wydawaliśmy córkę za mąż albo syna żeśmy żenili (...) Takie to jest podziękowanie za tyle lat poświęcenia człowieka, bo nie było nigdy sytuacji, że np. nie pojedzie bo ma inne obowiązki. Siadał, bo trzeba było komuś pomóc, ratować...

Nieszczęście pana Edwarda zaczęło się w listopadzie 2014 roku. To wówczas doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Jak relacjonował, w trakcie rutynowego objazdu otrzymał on zgłoszenie o pożarze. Pędząc na miejsce wezwania nagle, jak mówił pan Edward, "4-5 metrów" przed wozem strażackim z posesji na drogę wyjechała kobieta w samochodzie osobowym. 53-letnia nauczycielka w małym fiacie nie miała szans przeżyć zderzenia z ciężkim wozem strażackim.

Pełnomocnik rodziny kobiety, Marcin Zawistowski w programie oceniał: - Rozumiem, że on się śpieszył do jakiegoś pożaru, ale nie rozumiem, żeby w tak niebezpieczny sposób prowadzić pojazd. Samo hamowanie, pchając z przodu to cinquacento miało długość 75 metrów. Jego zachowanie w tamtym miejscu było całkowicie nieprzemyślane. Jak dodawał: - Tego, co naprawdę brakowało, to takie szczerego przepraszam. Nie jakiegoś "jechałem do wypadku, zdarzyło mi się, przepraszam", ale takie szczerego przyjścia, pochylenia głowy, prawdziwej skruchy.

W procesie kierowca OSP został skazany na 2 lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Rodzina pana Edwarda "żyje na bombie", ponieważ w kwietniu mija termin drugiego odroczenia wykonania wyroku (obie te decyzje sąd podjął ze względu na stan zdrowia pana Edwarda). W jego obronie na forach internetowych piszą strażacy z całej Polski. Jak przekonuje Dariusz Kała, jego pełnomocnik:

Ja nie znam takiego wyroku, żeby strażak został skazany na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Zdarzały się wyroki wi8ęzienia, ale zawsze to było z okresem zawieszenia. Sprawa ma w pewien sposób charakter precedensowy, dlatego jest tak ważna dla środowiska strażaków, bo wyznaczy pewien sposób myślenia i patrzenia na tego typu sytuacje.

Zawistowski przyznał, że ogłoszony wyrok jest dla rodziny zmarłej kobiety sprawiedliwy.

Pan Edward zamierza jednak walczyć o ułaskawienie u prezydenta Andrzeja Dudy. Pod petycją w tej sprawie podpisało się 5 tysięcy osób. Wiadomo również, że prokuratura przyśpieszyła pracę i przesłała już do prezydenta swoją opinię w tej sprawie (gdzie postuluje o obniżenie kary do jednego roku, gdzie taki akt łaski dałby mu możliwość wniosku o zawieszenie kary bądź jej zamianę na dozór elektroniczny) . Pan Edward, jego obrońca oraz rodzina liczą, że do kwietnia Andrzej Duda zajmie się tą sprawą i podejmie decyzję.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki