- Mariusz K. miał kredyty w kilku bankach przekraczające jego trzyletnie zarobki - ujawniła prokuratura w Elblągu. Czy to oznacza, że strażnik mógł być szantażowany? Śledczy wciąż prowadzą śledztwo. 12 lipca K. bawił u znajomej w Morągu, od której wyszedł tuż po godzinie 22. Ich bliska znajomość trwała od 5 lat, a strażnik był rozdarty między żoną a kochanką. Kobietom zaczął wysyłać pożegnalne SMS-y. Znajoma K. wywnioskowała, że funkcjonariusz zamierza targnąć się na swoje życie. Gdy zjawiła się we wskazanym przez niego miejscu, on już jednak wisiał na drzewie. Służba więzienna o tragedii dowiedziała się dopiero kilka dni później, z powodu... nieczynnego faksu.
Co przed śmiercią pisał strażnik?
SMS do kochanki (godzinę po wyjściu z jej domu w Morągu):
"Nie martw się, pieniądze, które mi pożyczyłaś, będą na twoim koncie za jakiś miesiąc"
SMS do żony:
"Misiaku, pod kopertami leży ten numer konta, przelej tam 11 tysięcy. Mam ubezpieczenie w pracy i pko na karcie kredytowej. Mam nadzieję, że to wystarczy. Ludziom, którzy będą przychodzić po kasę, mów prawdę, że nie żyję, przeproś dziewczyny (red. - prawdopodobnie córki) i powiedz im, że je bardzo kocham i żeby były grzeczne i Cię słuchały, to moja wola ostatnia, kocham Cię i pilnuj dziewczyn. Z moim ścierwem rób co chcesz. Kocham Cię buziak"
SMS do kochanki:
"Kocham Cię, ale nie mogę już tak dalej. Żegnaj".
SMS do kochanki:
"Znajdziesz mnie na drodze do Raju (red. - miejscowość, nieopodal której powiesił się strażnik), 50 m od skrzyżowania, po prawej rząd klonów, kocham Cię, zawsze Cię kochałem"
Godz 23.35 ostatni SMS do kochanki:
"Kocham Cię żegnaj"