Wykorzystując swoje uprawnienia, zamówił lawetę i wywiózł walec do skupu metali. Tam maszynę szybko pocięto na kawałki i sprzedano na złom.
Niestety, wkrótce okazało się, że zniszczone urządzenie wcale nie było bezpańskie ani nic niewarte. Należało bowiem do miejscowej firmy budowlanej i kosztowała 60 tys. zł.
Kiedy stało, nikt o nim nie pamiętał. Kiedy zniknęło, wlaściciele poszli na policję...
Teraz strażnik ma kłopoty. Oławska prokuratura oskarżyła go o kradzież. Krzysztof K. się przyznał, prokuratura wciąż bada sprawę.