Kompletnie pijany Robert P. zgłosił się we wtorek rano do komendy policji na Pradze-Południe. Powiedział dyżurnemu, że zabił matkę. - Mężczyzna miał we krwi promil alkoholu. Dlatego nie mogliśmy go przesłuchać - tłumaczył asp. Mariusz Mrozek (40 l.) z KSP. I dopiero po nocy spędzonej w areszcie, kiedy buzujący we krwi alkohol przestał działać, do 45-letniego inspektora ze straży miejskiej dotarło, co zrobił. - Wczoraj o godz. 9 rano policjanci mieli zabrać mężczyznę na przesłuchanie. Zamiast tego Robert P. trafił jednak pod opiekę psychiatrów. Stan psychiczny mężczyzny nie pozwalał na przeprowadzenie z nim czynności procesowych w normalnym trybie - tłumaczyli śledczy z Pragi-Południe. Jak dowiedział się "Super Express", strażnik został ostatecznie przesłuchany po południu, w szpitalu, w obecności lekarzy. Najprawdopodobniej usłyszy zarzut zabójstwa. Grozi mu nawet dożywocie.
Strażnik MORDERCA WYTRZEŹWIAŁ i się załamał
Robert P. (45 l.), strażnik miejski, który udusił własną matkę Krystynę P. (85 l.), miał zostać przesłuchany we wtorek rano. Ale kiedy policjanci chcieli przewieźć go z aresztu do prokuratury, okazało się, że... nie pozwala na to jego stan psychiczny.