W "Wujku" tamtego mroźnego 16 grudnia 1981 r. milicja strzelała do protestujących górników. Dziś dzięki ujawnionym ekspertyzom i wynikom sekcji zwłok wiadomo, że zomowcy mierzyli tak, żeby zabić niepokornych robotników. Sześciu górników poległo na miejscu, kolejnych trzech zmarło w szpitalu.
Wczoraj, jak co roku 16 grudnia, pod pomnikiem upamiętniającym pomordowanych stawili się najbliżsi zabitych górników. - Wciąż pamiętam Wojciecha Jaruzelskiego ogłaszającego stan wojenny i pamiętam redaktora "Dziennika Telewizyjnego" Jerzego Rosołowskiego, kiedy czytał krótką wiadomość, że w "Wujku" zginęło sześciu górników. Wiedziałam, że tam w kopalni był brat, ale niczego nie mogliśmy się dowiedzieć o jego losie. Dopiero później przyszedł telegram, że brat nie żyje, został zastrzelony - wspomina Maria Łukaszewska (60 l.), siostra zamordowanego wówczas Zenona Zająca (†22 l.).
Z całą pewnością ofiar wśród górników byłoby więcej, gdyby nie postawa lekarzy i całej służby zdrowia. - Usłyszeliśmy strzały. Później trafili do nas pierwsi ranni. Wyciągaliśmy kule, próbowaliśmy je chować. Później cały szpital otoczyła SB. Zabierali dowody. Z prosektorium zabierali wyciągnięte kule i ubrania - opowiada "Super Expressowi" dr Anna Wojciechowska-Wieja, lekarz CSK w Katowicach, która asystowała przy operacjach. "Gazeta Wyborcza" opisała wczoraj wstrząsające relacje innych lekarzy. - Od razu było widać, że nie były to strzały przypadkowe. Kule trafiały w głowy, klatki piersiowe - mówi dr Krystian Rygol, specjalista medycyny sądowej. Władze kazały lekarzom jako przyczynę zgonu wpisywać "egzekucja prawnie uznana". Dr Rygol: - Zbuntowaliśmy się. Wpisywaliśmy "zabójstwo przez postrzał".
Wczoraj postawa lekarzy i pielęgniarek została uhonorowana odsłonięciem pamiątkowej tablicy, która zawisła przy głównym wejściu do szpitala.
Odprawiona została msza św. za pomordowanych górników. Potem jej uczestnicy przeszli pod pomnik przy kopalni "Wujek", gdzie oddali hołd poległym. W Katowicach był m.in. prezydent Bronisław Komorowski (59 l.), który zjadł obiad z rodzinami ofiar pacyfikacji.
Oni są odpowiedzialni za stan wojenny
Zomowcy, którzy strzelali do górników, po latach sądowych zmagań zostali w końcu skazani na wyroki więzienia. Samo wprowadzenie stanu wojennego zostało niedawno uznane za nielegalne, sprzeczne nawet z PRL-owskim prawem. Jednak sprawcy i przywódcy zamachu wojskowego gen. Czesław Kiszczak (86 l.) i gen. Wojciech Jaruzelski (88 l.) do dzisiaj nie zostali ukarani.
Nigdy nie doczekam się osądzenia zabójców mojego brata
- To dobrze, że w końcu nastąpiła jakaś sprawiedliwość, że skazano zomowców, ale z drugiej strony to jest niepełna sprawiedliwość. Ukarano rękę, ale nie głowę. Myślę, że skazania Jaruzelskiego czy Kiszczaka chyba się nie doczekamy - mówi Maria Łukaszewska (60 l.) - siostra zastrzelonego w "Wujku" górnika Zenona Zająca (†21 l.).