Wiktoria wystukała na klawiaturze numer straży pożarnej - 998. - Babcia upadła i się nie rusza - zakomunikowała. W głosie dziecka było coś, co nakazało dyspozytorowi działać natychmiast. Wiedział, że to nie może być żart. Niestety, dziewczynka nie potrafiła podać dokładnego adresu. Wiedziała tylko, że mieszka w Strzelinie, przy ul. Wolności.
Dyspozytor wysłał strażaków na miejsce. Poprosił też, aby o konkretny adres popytali okolicznych mieszkańców. Powiadomił także policję i pogotowie. Sam przez cały czas poszukiwań rozmawiał z dziewczynką. - Była bardzo dzielna - podkreśla sekcyjny Marek Dobrowolski.
- Płakała, ale tylko trochę. Kiedy strażacy weszli do mieszkania, babcia zaczęła odzyskiwać przytomność. Nie dało się jednak nawiązać z nią kontaktu. Została przewieziona do szpitala. Okazało się, że organizm schorowanej kobiety nie wytrzymał upału. Dlatego zemdlała. Teraz wróciła już do domu i nie może się nachwalić Wiktorii.
- Moja najukochańsza wnuczka uratowała mi życie. Gdyby nie ona, nie wiem, co by się ze mną stało - mówi wzruszona i szczęśliwa Grażyna Kondzioł (49 l.).
Skąd dziecko wiedziało, gdzie szukać pomocy?
- Ten numer znam z przedszkola, pani nas go nauczyła - mówi rezolutnie. Strażacy okrzyknęli Wiktorię małą bohaterką. W dowód uznania dostała od nich wielki kosz słodyczy i misia. A miejscowy wicestarosta podarował jej rowerek.