Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować” – te słowa Jana Pawła II Agata F. ustawiła w swoim profilu na Facebooku na czołowym miejscu. Może więc było tak, że idąc na studia do Lublina chciała wyrwać się z małego drewnianego domu w Majdanie Kozłowieckim, w którym mieszkała z dużą rodziną? Czerpać pełnymi garściami z atrakcji studenckiego życia? Jakkolwiek było, ciąża dramatycznie skomplikowała jej plany.
Ojcu dziecka – swemu narzeczonemu – nie powiedziała o niczym. Przed rodziną także zataiła, że spodziewa się dziecka. Jej bliscy widzieli, że się zaokrągliła, pytali, ale ona stanowczo zaprzeczała. Poród też udało się jej zamaskować. Tydzień temu, w nocy ze środy na czwartek, urodziła córeczkę w swoim pokoju. Potem włożyła ją do pieca ogrzewającego dom. Dwa dni później, gdy bawiła się z narzeczonym na weselu, nadpalone ciało maleństwa znalazł jej ojciec.
Nazajutrz Agata F. została zatrzymana przez policję pod zarzutem zabójstwa i usiłowania spalenia noworodka. Do zabójstwa się nie przyznała, stwierdziła, że dziecko urodziło się martwe. - Ale potwierdziła, że chciała je spalić. Ciało dziewczynki było nadpalone, jednak nie nosiło żadnych uszkodzeń mechanicznych – mówi prok. Katarzyna Świerszcz-Dobosz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Lubartowie.
Wyniki sekcji zwłok nie dały jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy dziecko urodziło się żywe. Potrzebne są dodatkowe badania. Ich wyniki spodziewane są za kilka tygodni. Z kolei biegli psychiatrzy i psycholodzy przebadają Agatę F., bo nie można wykluczyć, że działała w wyniku szoku poporodowego.