84-letnia Anna M. została przewieziona do szpitala w Bydgoszczy. Umieszczono ją na oddziale neurologicznym.
Jak mogło dojść do takiej pomyłki? Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, lekarka nawet nie zbadała pacjentki. Rzuciła tylko na nią okiem...
Do tego skandalicznego wydarzenia doszło w miniony poniedziałek. Anna M. to schorowana kobieta. Zajmowała się nią pracownica miejscowego ośrodka pomocy społecznej. To właśnie ona zaalarmowała straż i policję, kiedy nie mogła się dostać do domu pani Anny.
Strażacy weszli do środka przez okno. Znaleźli nieprzytomną kobietę w łazience. Na miejsce przyjechała karetka.
>>>>>> Chorzy na raka mogą umrzeć w oczekiwaniu na lekarza
- Lekarka stwierdziła zgon. Wypisała kartę informacyjną - opowiada dr Tadeusz Stępień, rzecznik bydgoskiego pogotowia. - Po godzinie i dwudziestu minutach ta sama karetka znowu pojechała do Żołędowa. Okazało się, że kobieta żyje... To dla nas przykra sprawa - dodaje.
Martwa rzekomo Anna M. najpierw mrugnęła powieką, a potem zaczęła się po prostu ruszać. Zaobserwowali to policjanci, którzy zabezpieczali mieszkanie. I ponownie wezwali pogotowie.
Załoga karetki została już przesłuchana w bydgoskiej komendzie. Lekarka może niebawem usłyszeć prokuratorskie zarzuty.
Maciej Daszkiewicz (42 l.) rzecznik bydgoskiej policji: - W tej sprawie prowadzone jest przez naszą komendę postępowanie dotyczące narażenia pacjentki z Żołędowa na utratę zdrowia i życia przez lekarzy z pogotowia